Bokura ga ita – znacznie więcej, niż szkolny romans

With his face shimmering brightly in the pitch black darkness…and his eyes like all the stars in the sky gathering as one…he told me that eternity does exist. Even now, I clearly remember how he was that night, when he was only seventeen years old. Even though we’re now both adults, we know there is no such thing as eternity. Now that we’re no longer kids… But back then… time truly stopped, and we were the only people in the world. That moment was so real… and yet so dreamlike… It felt like it only lasted a moment… yet also an eternity. Within our youthful hearts at the time, I’m sure eternity really existed. 

Uwielbiam shoujo :) Pewnie jestem na to trochę za stara i jeśli już koniecznie upieram się przy romansach, powinnam raczej celować w ich odmianę z półki josei, ale tak naprawdę szalenie mnie urzeka niewinność i naiwność shoujo. Dlatego sięgnęłam po Bokura ga ita – jeden z lepiej ocenianych romansów na Tanuki.pl, którego recenzja przekonała mnie, że w tym tytule znajdę jakże relaksujący i przyjemny klimat szkolnej opowiastki o pierwszej miłości. I choć zaczęło się w miarę standardowo, wkrótce opowieść przeistoczyła się w coś znacznie mądrzejszego, bardziej wzruszającego i urokliwego, niż się spodziewałam. Jeszcze przed zakończeniem serii zrozumiałam, że mam do czynienia z prawdziwą perłą, przepiękną historią znacznie wykraczającą poza granice podgatunku, jakim jest szkolny romans…

Trochę gapowata i nierozgarnięta uczennica pierwszej klasy liceum poznaje klasowego playboya o urzekającym uśmiechu i nieco aroganckim charakterku. Chłopak robi jej kawał, w wyniku którego dziewczyna wychodzi na durnia przed całą klasą. Dziewczyna oświadcza więc, że chłopaka nie znosi, na przekór zasłyszanej już o nim plotce, jakoby w gimnazjum kochało się w nim ¾ dziewcząt z klasy. W myśl jednak, jakże naciąganej zasady o tym, że nienawiść i miłość dzieli zaledwie cienka granica, dziewczyna szybko odkrywa, że jej uczucia całkowicie zmieniły swój kierunek i tak naprawdę jest w chłopaku zakochana. Wyznaje mu to, a on, choć w pierwszej chwili nie odpowiada tym samym, dość szybko dochodzi do wniosku, że uczucia te odwzajemnia. I żyli długo i szczęśliwie, chciałoby się powiedzieć, jako że w tym momencie duża część romansów i to nie tylko tych animowanych, dobiega końca. Tymczasem Bokura ga ita tak naprawdę tutaj dopiero się zaczyna. Pierwsze cztery odcinki, których fabułę powyżej pobieżnie opisałam, choć biją po oczach swoją schematycznością, tak naprawdę stanowią niezbędny wstęp do kontynuowanej przez kolejne 22 epizody opowieści o Nanami Takahashi i Motoharu Yano.

Motorem napędowym tego anime jest związek Takahashi i Yano – w pewnym stopniu jednak można go postrzegać również jako pretekst do opowiedzenia historii o bardziej uniwersalnym wymiarze. Opowieść wzbogacona została o jakże częsty dla romansów wątek trójkąta – po pierwszych odcinkach skupiających się niemal wyłącznie na Nanami i Moto, w zasięgu fabuły pierwszoplanowej pojawia się również Takeuchi, najlepszy przyjaciel Yano, bezbrzeżnie zakochany w Takahashi. Choć ten trójkąt stanowi wątek silnie akcentowany przez tok narracji, wydaje mi się, że zamknięcie anime w szufladce z innymi trójkątami romantycznymi, byłoby sporym uproszczeniem. Tak naprawdę mamy tu bowiem do czynienia z pięciokątem – jak perwersyjnie by to nie brzmiało, taką właśnie sieć powiązań tworzą relacje między bohaterami. Poza Yano, Takahashi i Takeuchim, niezmiernie istotnymi bohaterkami opowieści są siostry Yamamoto – młodsza – Yuri, która pół roku przed rozpoczęciem fabuły przespała się z Yano (od razu warto zauważyć fakt, że choć Bokura ga ita przynależy do gatunku shoujo, jest pod względem relacji między bohaterami znacznie bardziej realistyczna i dojrzała, niż taki np. Clannad, w którym główna, zakochana w sobie para, wstydzi się nawet złapać za dłonie podczas wspólnego spaceru ;)) i starsza – Nana, która pojawia się tylko we wspomnieniach, bowiem na rok przed zawiązaniem akcji, zmarła w wypadku samochodowym. Nana, była dziewczyna Yano, choć od roku już nie żyje, zdaje się być równorzędnym bohaterem tej opowieści. Jej obecność odczuwalna jest przez całą serię, wspomnienia o niej przenikają teraźniejszość pozostałych postaci i odciskają na niej bardzo silne piętno. Nieumiejętność zamknięcia tego rozdziału życia, sprawia, że Yano nie potrafi w pełni zaangażować się w związek z Takahashi, a tym bardziej zaufać swojej nowej dziewczynie, przekonany, że tak, jak i poprzednia, zdradzi go i odejdzie.

Yano z pozoru jest klasycznym bohaterem szkolnego romansu – trochę zabawnym, trochę aroganckim, trochę uroczym chłopakiem, który z łatwością podbija serca kolejnych koleżanek. Im dalej w fabułę, tym bardziej oczywiste staje się jednak to, że w bohaterze tkwi znacznie więcej. Gdy spotyka Nanę Yamamoto po raz pierwszy w życiu naprawdę się zakochuje. Dlatego, gdy dowiaduje się, że ta będąc z nim w związku, nadal od czasu do czasu spotykała się ze swoim byłym chłopakiem (który, by rzecz stała się jeszcze bardziej patologiczna, był damskim bokserem i nieraz Nanę okładał), urządza jej awanturę i przestaje się do niej odzywać. Dochodzi do tego w przededniu urodzin Nany. Następnego dnia dziewczyna wpada na swojego byłego chłopaka, który składa jej życzenia i zaprasza na wspólną przejażdżkę autem. Skłócona z Yano i zraniona faktem, że ten nie złożył jej życzeń, Nana wsiada do samochodu byłego chłopaka i w trakcie przejażdżki ponosi śmierć w fatalnym wypadku. Na kilkanaście minut przed tym Yano próbuje się do niej dodzwonić, by przeprosić za kłótnię, dziewczyna jednak nie odbiera. Gdy rok później Motoharu opowiada Takahashi o Nanie, nie ukrywa swojej nienawiści, złości, zranienia. Pod tym wszystkim kryją się jednak głębokie wyrzuty sumienia – świadomość, że gdyby się z nią nie pokłócił, tak naprawdę nigdy nie wsiadłaby do samochodu swojego byłego chłopaka.

Bokura ga ita opowiada o wartości wspomnień i ich roli w życiu człowieka. Padają tam słowa o tym, że wspomnienia tak naprawdę są fikcją, gdyż w akcie wspominania, każdorazowo kładziemy akcent na inne aspekty, zmieniamy szczegóły, jedne podkreślając, inne pomijając – nie wspominamy przeszłości, a raczej przetwarzamy ją i kreujemy w nowej postaci. A jednak to te wspomnienia wpływają na kształt teraźniejszości, każą nam podejmować takie a nie inne decyzje.

Głównym narratorem opowieści jest Nanami. To z jej perspektywy przez długi czas patrzymy na poczynania Yano, to przez pryzmat jej zakochanego spojrzenia widzimy jego niezwykły uśmiech. To ona jest osobą wspominającą te wydarzenia – czy, jak wynikałoby z poprzedniego akapitu – kreującą je na nowo w procesie wspominania.

Akcja jako że obejmuje prawie 2 lata (rozłożone na 26 odcinków) momentami mocno przyspiesza – z ciągu miesięcy wyciągnięte zostają zaledwie pojedyncze momenty. Taki zabieg doskonale jednak podkreśla przesłanie anime. Tutaj pozwolę sobie na kilka uwag odnośnie grafiki serii, gdyż w moim odczuciu wiąże się ona bardzo silnie z jej treścią.

Grafika Bokura ga ita jest dość specyficzna. Projekty postaci skojarzyły mi się poniekąd z kreską Chihayafuru – aczkolwiek skojarzenie było bardzo delikatne, jako że w Chihayi dostajemy dopracowaną, śliczną, a przy okazji dość realistyczną kreskę. Z kolei kreska Bokura ga ita, choć jest niewątpliwie estetyczna, wydaje się bardzo mocno niedopracowana. Zauważyłam, że jest sporo osób, które słabo oceniają tę animację. Są też tacy, którzy traktują ją jako swoisty eksperyment – tego byłabym bliższa, aczkolwiek też nie do końca. Co jest tak nietypowego w kresce Bokura ga ita? Niewiele ruchu, nieciekawe tła, które często przechodzą wręcz w jednokolorowe plansze, nieustannie rozbielone brzegi poszczególnych kadrów, postaci bez szczegółów, twarze, z których non stop znika jedno oko, a nierzadko cała zawartość, pozostawiając po sobie pustą maskę bez wyrazu. Tak, to standardowe wyznaczniki słabej animacji, najczęściej wynikającej z niskiego budżetu produkcji. Trudno się jednak w pełni z taką hipotezą zgodzić, biorąc pod uwagę, że w ten sposób rysowana była również manga stanowiąca pierwowzór tej serii. Czy można więc przyjąć, że dziwna animacja, to nie efekt braku pieniędzy na dorysowanie drugiego oka, a zamierzony zabieg animatorów? Z całą stanowczością mówię tak!

Wszechświat Bokura ga ita jest tak naprawdę maleńki – jego centrum stanowią Nanami i Motoharu, zaś przestrzeń dopełniają Takeuchi i siostry Yamamoto krążący po orbitach wokół głównej pary. Historia opowiada o pierwszej miłości, głównie z perspektywy Nanami, dla której związek z Yano to najważniejsza epoka jej dotychczasowego życia. Choć chłopak często ją krzywdzi, Takahashi nie potrafi przestać go kochać – miłość, której doświadcza, jest najsilniejszym spośród znanych jej uczuć. Kiedy Nanami jest z Yano, reszta świata znika. I dokładnie ten efekt oddaje animacja. Dla Takahashi nie jest ważne otoczenie – kiedy patrzy na Yano, na jego uśmiech, kiedy słucha jego głosu, świat traci kontury – przeistacza się w zlewające się tło, które istnieje tylko po to, by mógł w nie wkroczyć Motoharu. Ta historia to tak naprawdę stop-klatki z epoki ich związku. Jest tak, jak w przytoczonym na początku cytacie – gdy są razem wydaje się, że są jedynymi ludźmi we wszechświecie. Również ten cytat daje nam jasno do zrozumienia, że cała historia opowiadana jest z perspektywy czasu – gdy Takahashi snuje swoją narrację, ona i Yano są już dorośli. To dodatkowo tłumaczy zacieranie się szczegółów przywoływanych z pamięci obrazów. W tym kontekście potrafię nawet zrozumieć kwestię zanikających oczu. Cała animacja Bokura ga ita, poprzez swoją umowność i schematyczność, przypomina szkic – w niektórych scenach wręcz dosłownie postaci się w szkic przeistaczają. Jest tak, jakby ktoś na naszych oczach malował tę opowieść, jakby proces ten trwał nieprzerwanie – choć ta epoka życia jest już dawno zamknięta, we wspomnieniach trwa nadal. Być może odpowiadające za tę serię studio Artland faktycznie dysponowało nikłym budżetem na realizację projektu – ale kto wie, czy to nie lepiej, gdyż finalnie wybrana technika animacji doskonale wzbogaciła i wzmocniła przekaz całej opowieści.

A zatem można spojrzeć na serię jako zbiór wydobywanych z pamięci szkiców wspomnień wzbogacanych subiektywnymi odczuciami bohaterki-narratorki. Całość opowieści skąpana jest w niezwykle nostalgicznym nastroju. Anime jest słodko-gorzkie. Z jednej strony opowiada o miłości, uczuciu z założenia pięknym i wzniosłym, z drugiej zmusza do uznania prawdy o bezwzględnej przemijalności nawet tych najlepszych chwil. Przychodzi przecież moment, w którym bliskie nam osoby odchodzą z naszego życia – czasem drastycznie, co ilustruje śmierć Nany. Dlatego wspomnienia, choć często przekłamane, są tak ważne – bo pozwalają zachować choćby posmak dawnych emocji.

Bokura ga ita to bardzo prosta seria. Nie posiada rozbudowanej warstwy symbolicznej, nie przemyca prawd objawionych o świecie pod płaszczykiem romantycznej opowieści o miłości dwojga nastolatków. To realistyczna historia w sposób bardzo skromny i prostolinijny opowiadająca o największej tragedii człowieka – przemijaniu – i największej broni przeciwko niemu – wspomnieniom. Wyobrażam sobie, że jednostajny rytm tego anime, jego prostota, grafika, brak prawdziwie dynamicznej akcji może wiele osób zniechęcić. Na mnie jednak seria wywarła ogromne wrażenie – bez sięgania po szokujące i innowatorskie motywy, była w stanie wbić w fotel, dotrzeć do najgłębszych emocji. Na pewno nieraz do niej powrócę.

Oczywiście, największą bolączką jest fakt, że seria urywa się w połowie – a po prawdzie to daleko przed nią. Manga sięga w dziejach Yano i Takahashi znacznie dalej – do teraźniejszości. Niewątpliwie więc kolejny sezon niejako zmieniłby wydźwięk serii – przestałaby być tak mocno nostalgiczna i skupiona na przeszłości. Pozostaje więc przyjąć anime w takiej formie, w jakiej zostało nam zaprezentowane, z całym jego przesłaniem, a resztę dopowiedzieć sobie za pomocą mangi. Tak właśnie w chwili obecnej robię – choć mangi bawią mnie znacznie mniej, niż anime, w tym wypadku postanowiłam się skusić na poznanie dalszych losów bohaterów Bokura ga ita. Po zakończeniu lektury z pewnością nie omieszkać odnotować swoich wrażeń.

Dodaj komentarz